SALEZJAŃSKA
PARAFIA PW. ŚWIĘTEJ RODZINY
w Pile
Aktualności
19.12.2023

Etyczne znaki zapytania w kwestii aborcji i in vitro

Etyczne znaki zapytania w kwestii aborcji i in vitro

W przerwaniu ciąży, popularnie nazywanym aborcją, i sztucznej prokreacji, czyli zapłodnieniu pozaustrojowym, znanym bardziej pod nazwą in vitro, chodzi o życie ludzkie. W przypadku aborcji chodzi o przerwanie już poczętego życia, a w metodzie in vitro o jego poczęcie w sytuacji niemożności uczynienia tego przez małżonków. Wśród obrońców moralnej dopuszczalności obu działań są także niektórzy katolicy. Zazwyczaj podkreślają oni, że kierują się jakimś dobrem, np. zdrowiem kobiety i tak bardzo upragnionym potomstwem małżeństw dotkniętych niepłodnością. Dlaczego zatem odmawiać im prawa do skorzystania z osiągnięć współczesnej medycyny, która może im pomóc w doznawaniu szczęścia macierzyństwa i ojcostwa? Dlaczego państwo nie miałoby finansować z budżetu tej procedury powoływania nowych ludzi? Trudno podważać szczerość i troskę tak argumentujących osób. Ale też trudno nie zauważyć, że zbyt często prowadzone na te tematy rozmowy, zarówno w parlamencie, jak również na ulicy i przy stole, nie dotykają faktów i mają emocjonalny charakter. Tym bardziej my, katolicy, nie możemy czuć się zwolnieni z rzetelnego poszukiwania odpowiedzi na pytanie, co wiemy, a czego nie wiemy i co powinniśmy wiedzieć o tych dwóch przypadkach ingerencji w życie? Na pewno wiemy, że aborcja jest przerwaniem życia biologicznego, ale czy jest ono równoznaczne z zabójstwem niewinnego i bezbronnego człowieka? Nieuchronnie pytanie to  prowadzi do kolejnego pytania, kim jest byt w łonie kobiety, którego istnienie ma zostać nienaturalnie zakończone, bo już na etapie życia prenatalnego? Od którego momentu zaczyna się życie człowieka, czy w momencie poczęcia, czy później, na jakimś dalszym etapie i kto miałby ustalać kryteria, do którego momentu mamy do czynienia z nie-człowiekiem, a od którego momentu mamy do czynienia z człowiekiem? Od kiedy matka i ojciec, państwowy prawodawca i społeczeństwo mają więc do czynienia z nową osobą ludzką, nowym człowiekiem? Czy od około 21 godziny od zapłodnienia, gdy kończy się proces formowania zygoty? Czy od 14 dnia od zapłodnienia, kiedy następuje zakończenie procesu implantacji i możliwości podziału bliźniaczego i gdy zaczyna się formować zalążek układu nerwowego? Czy od 40 dnia od zapłodnienia, kiedy już zaczyna funkcjonować ośrodkowy układ nerwowy? A być może dopiero od momentu zdolności do samodzielnego istnienia albo od momentu narodzin, a być może człowieczeństwo dziecka poczętego zależy od tego, czy je zaakceptuje matka, rodzice lub społeczeństwo? I wreszcie, kto ma nam, katolikom, odpowiedzieć na te wszystkie pytania, jeśli nie nauka? Rozwój istoty ludzkiej, czy to w łonie matki, czy poza nim, czyli po urodzeniu, jest kontynuacją rozwoju osoby ludzkiej. Nie staję się człowiekiem, ale nim jestem od samego początku. Proces rozwoju centralnego układu nerwowego zaczyna się od samego początku, czyli od momentu poczęcia; od tego momentu embrion ludzki jest wyposażony we wszystko, co jest niezbędne do wykształcenia się mózgu. Oto dlatego zygota ludzka nie jest najpierw jakimś bytem nieosobowym lub przedosobowym, który rzekomo dopiero później miałby się stać osobą. Z embrionu ludzkiego może się rozwinąć tylko człowiek. Francuski lekarz i genetyk, Jérôme Jean Louis Lejeune, był zdania, że ludzką naturę embrionu ludzkiego określa genetyczne dziedzictwo naszego gatunku, które otrzymuje od rodziców, dlatego embrion ludzki jest częścią gatunku ludzkiego. „Zapłodnienie – pisze on – wyznacza  początek życia, tzn. pojawienie się nowej istoty ludzkiej, jedynej i niepowtarzalnej. (…) W istocie bowiem nie ma żadnej różnicy między embrionem, płodem a dzieckiem po urodzeniu: we wszystkich przypadkach chodzi o tę samą osobę w różnych stadiach rozwoju. Od samego początku embrion jest malusieńką istotą, różną od matki, ożywioną już własnym życiem”. Można powiedzieć, że matka, jej organizm, służy – a przynajmniej powinien służyć – bezpiecznemu przebiegowi rozwoju tej istoty we wszystkich jego stadiach. Rozwój embrionu ludzkiego jest zatem rozwojem natury ludzkiej, jest on rozwojem osoby ludzkiej.

Nic dziwnego, że prof. Bernard Nathanson, który zabił 75 tysięcy dzieci, w tym własnego syna, i dr Stojan Adaševic, odpowiedzialny za śmierć 45 tysięcy nienarodzonych dzieci, otworzyli w końcu oczy, dołączając do grona obrońców życia. Warto też w tym kontekście zwrócić uwagę na zarzuty stawiane św. Janowi Pawłowi II. Rzekomo miał on mieć obsesję na punkcie ochrony życia ludzkiego do tego stopnia, że nie rozumiał dramatu kobiet, które pod wpływem różnych okoliczności zdecydowały się na desperacki krok przerwania ciąży. Jest to zarzut nieuzasadniony i bardzo krzywdzący. Aby przekonać się, że było dokładnie odwrotnie, wystarczy zapoznać się tylko z jedną wypowiedzią Papieża, która znajduje się w encyklice Evangelium vitae.

„Szczególną uwagę pragnę poświęcić wam, kobiety, które dopuściłyście się przerwania ciąży. Kościół wie, jak wiele czynników mogło wpłynąć na waszą decyzję, i nie wątpi, że w wielu przypadkach była to decyzja bolesna, nawet dramatyczna. Zapewne rana w waszych sercach jeszcze się nie zabliźniła. W istocie bowiem to, co się stało, było i jest głęboko niegodziwe. Nie ulegajcie jednak zniechęceniu i nie traćcie nadziei. Starajcie się raczej zrozumieć to doświadczenie i zinterpretować je w prawdzie. Z pokorą i ufnością otwórzcie się – jeśli tego jeszcze nie uczyniłyście – na pokutę: Ojciec wszelkiego miłosierdzia czeka na was, by ofiarować wam swoje przebaczenie i pokój w Sakramencie Pojednania. Odkryjecie, że nic jeszcze nie jest stracone, i będziecie mogły poprosić o przebaczenie także swoje dziecko: ono teraz żyje w Bogu. Wsparte radą i pomocą życzliwych wam i kompetentnych osób, będziecie mogły uczynić swoje bolesne świadectwo jednym z najbardziej wymownych argumentów w obronie prawa wszystkich do życia. Poprzez wasze oddanie sprawie życia, uwieńczone być może narodzinami nowych istot ludzkich i poświadczone przejęciem i troską o tych, którzy najbardziej potrzebują waszej bliskości, ukształtujecie nowy sposób patrzenia na życie człowieka” (Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, nr 99).

Papież był też świadomy, jak ogromna może być presja, której ciężarną kobietę poddają ludzie z jej najbliższego otoczenia, a nierzadko nawet sam ojciec poczętego dziecka, nakłaniający ją do najprostszego, jak mu się zdaje, sposobu „pozbycia się problemu”. Tej świadomości Papież dał wyraz między innymi w książce-wywiadzie Przekroczyć próg nadziei.

„Często dzieje się tak, że mężczyzna, który przyczynił się do poczęcia nowego życia, nie chce wziąć za nie odpowiedzialności, zrzucając ją na kobietę, tak jakby ona sama była »winna«. Wtedy, gdy najbardziej ona potrzebuje oparcia w nim, on okazuje się cynicznym egoistą, który wykorzystał uczucie i słabość kobiety, a z kolei nie chce przyjąć żadnej odpowiedzialności za swój czyn. (…) Tak więc odrzucając stanowczo formułę »pro choice« (za wyborem), należy odważnie opowiedzieć się za formułą »pro woman« (za kobietą), to znaczy za wyborem rzeczywiście opowiadającym się po stronie kobiety. Ponieważ to właśnie ona sama zapłaci największą cenę, nie tylko za swoje macierzyństwo, ale jeszcze bardziej za zniszczenie tego macierzyństwa, za odebranie życia dziecku. Jedyna postawa godziwa w tym wypadku to jest postawa radykalnej solidarności z kobietą”.

Owszem, niekiedy zdarzają się sytuacje bardzo trudne, a nawet dramatyczne, kiedy życiu spodziewającej się dziecka kobiety zagraża śmierć. I co wówczas? W takich sytuacjach medycy działają w oparciu o standardowe i sprawdzone procedury. Kiedy zagrożone jest życie matki, to oni muszą podjąć odpowiednią decyzję. Gdy np. dochodzi do pęknięcia pęcherza płodowego, a dziecko jest przy życiu, pojawia się niebezpieczeństwo sepsy, która może doprowadzić do śmierci matki. Działanie lekarzy w takiej sytuacji polega na wywołaniu przedwczesnego porodu, ponieważ w ten sposób można uratować jej życie. Ale to działanie nie jest aborcją, aborcja jest bowiem działaniem bezpośrednio nakierowanym na zabicie płodu. Wywołujący przedwczesny poród lekarze, nie podają dziecku dosercowego zastrzyku, żeby spowodować jego śmierć. Także dylemat uratowania matki kosztem życia dziecka, z którym dawniej lekarze musieli się zmierzyć znacznie częściej, obecnie należy do rzadkości. Duży postęp medycyny podważył konieczność tzw. aborcji terapeutycznej. Mogą się oczywiście pojawić sytuacje krańcowe. W takich sytuacjach działania medyczne, mające na celu uratowanie życia matki, nie są aborcją. Opierają się one na zasadzie podwójnego skutku i są moralnie dopuszczalnymi działaniami medycznymi. Tymczasem, jak podkreślają specjaliści, zbyt często zdarza się, że po odejściu wód płodowych natychmiast proponuje się matce właśnie aborcję. Zdarzają się wreszcie czyny heroiczne, kiedy np. matka, nie chcąc zaszkodzić swemu dziecku, powstrzymuje się od przyjmowania chemioterapii aż do czasu jego urodzenia. Wówczas mówimy o dobrowolnej ofierze z życia.

Co obecnie wiemy o in vitro? Pytanie dla katolika zasadne, skoro procedura taka miałaby być finansowana z budżetu państwa. Nie jest ona metodą leczenia bezpłodności, która bez żadnej wątpliwości jest bardzo ciężkim doświadczeniem dotkniętych tym problemem małżeństw. Metoda ta została przeniesiona z weterynarii i stanowi sposób zwalczania bezdzietności. Główny wiążący się z nią problem, podobnie jak w przypadku aborcji, nie dotyczy kwestii wiary. Nie polega też na niezrozumieniu dramatu bezdzietności małżeństw ani tym bardziej na dyskryminowaniu osób, które przyszły na świat przez zastosowanie tej metody. Nie mamy żadnych wątpliwości, że są one pełnowartościowymi ludźmi. Ale istnieje problem moralny, tkwiący nie w osobach poczętych metodą in vitro, lecz w procedurze in vitro. Tym problemem jest jej niedoskonałość. Czy wolno powoływać do istnienia nowego człowieka kosztem uśmiercenia innych istot ludzkich? Oto problem! Na obecnym etapie tej metody przyjście na świat upragnionego dziecka jest ściśle związane z tzw. „hodowlą zarodków”, które poza organizmem matki nie mają żadnych szans na przeżycie. Ich mrożenie i rozmrażanie nie chroni ich przed unicestwieniem. Mówiąc wprost, zarodki giną w czasie procedury in vitro, zanim zostaną umieszczone w jamie macicy. Obecnie medycyna dysponuje możliwością przebadania zarodków pod kątem ewentualnych zaburzeń genetycznych. Co to oznacza? Oznacza to, że odkrycie takich zaburzeń w zarodku pociąga za sobą jego usunięcie, czyli uśmiercenie. Co więcej, specjaliści, a wśród nich lekarze, którzy z racji etycznych zaprzestali stosowania zapłodnienia pozaustrojowego, zwracają uwagę, że zdarza się, iż procedurę in vitro proponuje się małżeństwom bez wcześniej wykonanych badań, dzięki którym można by ustalić przyczyny niepłodności i podjąć dalsze kroki lecznicze, niekoniecznie sięgając po in vitro. Innymi słowy, pomija się diagnozę i leczenie.

Czy metoda in vitro jest bezpieczna? Dr Tadeusz Wasilewski, który po czternastu latach odszedł od jej stosowania, jest zdania, że nie jest ona całkowicie bezpieczna. Ciąże wieloracze, pozamaciczne, poronienia, przedwczesne porody, śmierć wewnątrzmaciczna, zrosty w jajowodzie spowodowane wielokrotnym nakłuwaniem igłą punkcyjną, predyspozycje do wystąpienia chorób naczyniowo-sercowych i wczesne objawy miażdżycy u dzieci poczętych tą metodą  itd. zalicza on do ryzyka, z którym trzeba się liczyć przy stosowaniu metody in vitro.

            W przypadku aborcji i metody zapłodnienia pozaustrojowego decyzję podejmują zawsze konkretne osoby. Na pewno trzeba tutaj włożyć jeszcze bardzo dużo wysiłku w proces odpowiedniej edukacji i kształtowania sumień. Najlepiej, aby za każdym razem było to sumienie trafne, czyli takie, które duże zło ocenia jako duże, a małe zło jako małe. Sumienie błędne zawsze odzwierciedla opinię etyczną jednostki, która nie zawsze jest zgodna z prawdą o złu moralnym, które pociąga za sobą spełnienie określonego czynu. Czasami w człowieku odzywa się sumienie pouczynkowe, i bardzo dobrze, że się ono odzywa, ponieważ, choć człowiek popełnił zło, sumienie pouczynkowe otwiera go na prawdę o tym, co uczynił. Wówczas skutkiem działania takiego sumienia w człowieku jest chociażby następujące wyznanie: „Przecież zawsze, jak pisze pewna kobieta, która przerwała ciążę, czułam taki wstręt do zabijania, że nawet pająki wynosiłam do ogródka, żeby ich nie zabijać”. Czy więc nie oswoiliśmy się jednak bezwiednie z zabijaniem? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie. W każdym razie, warto pamiętać, że mój stosunek do zabijania jest zawsze moim stosunkiem do żywego człowieka. Kościół uczy, że nie obowiązuje posłuszeństwo prawu wewnętrznie niesprawiedliwemu, np. dopuszczającemu przerwanie ciąży; nigdy nie wolno się do takiego prawa stosować. Nie wolno też przykładać ręki do kształtowania w opinii publicznej postawy przychylności dla takiego prawa i popierać je w głosowaniu. Gdyby jednak w parlamencie doszło do głosowania decydującego o wprowadzeniu nowego prawa, które będzie się przyczyniać przynajmniej do ograniczenia liczby aborcji, parlamentarzysta powinien zagłosować za jego uchwaleniem.

 „W omawianej tu sytuacji, jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerwaniu ciąży, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszna i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów” (Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, nr 73).

Przypominają się w tym miejscu słowa Prymasa Polski, Kardynała Augusta Hlonda SDB, którymi chcę zakończyć tę krótką refleksję. Obywatel, który jest katolikiem, nie może mieć dwóch sumień: jednego dla życia prywatnego, a drugiego dla życia publicznego; jednego w kościele, a drugiego poza jego murami.

Ks. Krzysztof Butowski SDB

 

 powrót

WARTO ZAJRZEĆ

WIRTUALNY
SPACER
© Parafia pw. Świętej Rodziny w Pile | wykonanie: Wojciech Łastowski