Tajemnice i ciekawostki odc. 7 ~ Schrony na terenie kościoła
Bunkrów nie ma, ale jest schron. A dokładnie mówiąc to szczelina przeciwlotnicza. Gdzie? Zobaczycie w siódmym odcinku tajemnic i ciekawostek z kościoła.
[fblike layout=”box_count” send=”true” action=”like” font=”verdana” colorscheme=”light”]Usypany kopiec z południowej strony kościoła nie jest ogrodową architekturą. Pod nim jest szczelina przeciwlotnicza, wybudowana przez Niemców na początku lat 40. XX wieku.
Jest niewielka, wchodziło do niej ok. 75 osób. Ma kształt długiego, wąskiego tunelu o zygzakowatej linii. Wejście znajdowało się od dzisiejszej ul. Św. Jana Bosko (Probsteistraße). W środku były ławeczki no i najważniejsze: bezpośredni kontakt telefoniczny z centralą dowodzenia, która na wypadek zagrożenia znajduje się pod Urzędem Miasta. Szczelina miała chronić ludność cywilną przed nalotem bombowym. Warto wspomnieć, że kryje w sobie mroczną historię.
— Bomby lotnicze spowodowały śmierć wielu rannych znajdujących się w okopach przeciw odłamkowych przy kościele świętej Rodziny — czytamy w książce “Do końca w Pile” (“Bis zuletzt in Schneidemühl”) dra Josepha Stukowskiego.
W latach 60.-70. w partii wejściowej do szczeliny urządzono szalet dla parafian, mimo, że nie było w niej odpływu. Później, ze względu na kiepski stan techniczny budowli, całość zasypano i zasiano trawę oraz posadzono krzewy. Dziś o schronie przypominają stare plany-projekty oraz zapchany otwór wentylacyjny (zdjęcia poniżej).
Co ciekawe identyczny schron funkcjonował po przeciwnej stronie kościoła (tam gdzie rosną bujne świerki oraz stoi figura NMP Niepokalanej). Wejście do niego prowadziło od ul. Kilińskiego (Moltkesraße). Ściany wewnętrzne schronu pokryte były płytkami glazurowanymi w kolorze białym i niebieskim (takie jak w tunelach pilskiego dworca PKP).
Tuż przed budową domu zakonnego został on najpierw rozebrany, a później zasypany. Z tego powodu w latach 70. parafia miała sporo nieprzyjemności. Rozbiórka została przeprowadzona na własną rękę, bez konsultacji z władzami. Na szczęście obyło się bez większego konfliktu, ponieważ szczelina po północnej stronie była już wystarczająco zniszczona. O tym opowiada inny fragment z książki “Do końca w Pile”.
— Zostałem wysłany do bunkra na prawo od kościoła św. Rodziny. Był on częściowo już zajęty przez rannych. W nocy przyszedł sanitariusz z żywnością i powiadomił, że nareszcie po dłuższej przerwie, doszło do wywozu rannych. Ale tylko dziesięciu z nas zostało wyniesionych. Najbliższego popołudnia zostałem obudzony przez straszny i głośny wrzask. Gruchnęło i trzasnęło – silniki samolotowe brzęczały – ziemia zaczęła dygotać, ściany chwiały się, świece po gasły. Czułem, że ściany obok mnie osuwają się, a sufit zarywa. Byłem zasypany. Ale za sobą widziałem blask światła dziennego. Wkrótce zostałem ostrożnie stamtąd wydobyty. Bunkier został uprzątnięty i zagrodzony — pisze Stukowski.
Kliknij w zdjęcie, aby powiększyć











